Swoją przygodę z gotowaniem zacząłem już przed pójściem do Technikum Gastronomicznego gotując znajomym i rodzinie. Podczas nauki w technikum zacząłem pracować w świeżo powstałej restauracji Czarna Owca w Białymstoku. Pracowałem tam z szefem, a zarazem właścicielem Grzegorzem Chlebowiczem, który podarował mi kuchennego bakcyla. Po zakończeniu edukacji w Białymstoku postanowiłem wyjechać, aby zdobyć więcej wiedzy na kierunku Gastronomia – sztuka kulinarna na UWM w Olsztynie. Podczas studiów, również pracowałem w olsztyńskich restauracjach i hotelach jak Casablanca, Misa Olsztyn, Karczma Jana, Yachtclub Tiffi. Wakacje spędzałem na pracy w kuchni za granicą min. w Anglii, Niemczech, Szwecji i USA, gdzie mogłem podpatrzeć różne podejście do produktu i najnowsze trendy.
Do Gietrzwałdu trafiłem trochę przypadkiem dzięki znajomej, która mnie poleciła. Miałem tylko pomóc kilka razy przy grupach rekolekcyjnych pracując nadal w Olsztynie. Współpraca z Księdzem Dyrektorem Bartłomiejem Matczakiem, jednak nabierała rozpędu, powstawały nowe plany, możliwości. W lutym 2020 roku zwolniłem się z pracy i wystąpiłem o dotację na otwarcie działalności gospodarczej, która została mi przyznana w marcu. W tym samym momencie w Polsce wybuchła pandemia, więc zmieniliśmy nasze pierwotne plany, by poradzić sobie z sytuacją inaczej. Wtedy przyszedł pomysł na tworzenie swojskich wyrobów i wędzonek. Wyszukiwaliśmy polskich dostawców mięsa i zaczęliśmy wędzić najpierw dla znajomych, potem znajomi nas polecali dalej i dalej, choć nie zawsze nam wychodziło jak chcieliśmy większość osób zostało z nami do tej pory. Zawsze była przy mnie moja dziewczyna, potem narzeczona, a teraz żona. Od października postanowiliśmy pracować razem, choć w pracy jesteśmy zupełnie inni, świetnie się uzupełniamy. Wierzę też, że nie wyszłoby to wszystko bez pomocy Gietrzwałdzkiej Mamy.